 |
FORUM PRZENIESIONE! nowy adres: http://exlibris.ifastnet.com
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tristan
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 15:15, 13 Gru 2007 Temat postu: [NZ] Po Udarze 2/10 |
|
|
Autor: Tristan
Beta: Mojwa
Ostrzeżenie1: Lekki Slash. (właściwie domniemany więc jak ktoś nie chce go widzieć to go nie zauważy!);
Ostrzeżenie2:Nie kanoniczność (Wedłóg mnnie jak ktoś chce czytać kanon to nie powinien brać się za fanficki);
Ostrzeżenie3: Nie jest konieczna znajomość Naruto oraz innych kreskówek.
Ostrzeżenie4: Pierwszy erozdział jest głównie po to by czytelnicy przyzwyczaili się do raczej dziwnej formy. Jeżeli komuś ona nie przypadnie do gustu, nie polecam czytać dalej.
Dedykuje mojej becie za cierpliwość do mnie i moich pomysłów.
PO UDARZE
Rozdział 1
Harry vs Anime
- Wyjeżdżamy do Marge. – A czy ja ci bronię, wujku? Może jednak tak, jeśli zamierzasz mnie zostawić u Figg. W ostateczności wolę was niż te koty.
- Rozumiem wujku. Czy mam w tym czasie pilnować trawnika, żeby nie zmarniał? – Dobra, wujka chyba złapałem na haczyk. Teraz tylko zrezygnowane spojrzenie na ciotkę! – Czy mam pilnować też, by kurz nie osiadał w kuchni? – I… Tak, zatrybili! Jestem genialny. Może ten udar słoneczny, zakończony wzywaniem pogotowia, miał na mnie dobry wpływ. Najwyraźniej moja przebiegłość potrzebowała rozgrzewki. To zapewne ta moja ślizgońska część. Może w rewanżu rozgrzeje też spryt innych Ślizgonów? Jestem niemal pewny, że bliźniacy będą chcieli mi pomóc przy podpaleniu lochów.
- Tak. Jeśli coś nie będzie zrobione jak wrócimy, to ja ci pokażę chłopcze. Nie będziemy chować lenia i nicponia!
***
Trzask zamykanych drzwi,
W mych uszach wciąż brzmi.
Już słyszę jak mnie wzywa.
Pilot się do mnie z nadzieją odzywa.
Nieźle, może zamiast kariery Aurorskiej powinienem zdecydować się na przyszłość gwiazdy rockowej? Jak w sekundę wymyślam taką tandetę, to jak się przyłożę, stworzę prawdziwy Hit! Tylko gdzie znaleźć resztę zespołu? Zanotuję zadanie znalezienia członków mojej nowej formacji muzycznej w swoim dzienniku.
A teraz, kreskówka;
Kanałów jest cała stówka.
Obejrzę wszystko;
A potem będę gwiazdą Disco…
***
- Słuchaj, Naruto. Oblałeś dwa ostatnie egzaminy!
Kurczę, to zupełnie jak ja na Eliksirach.
- Dzisiaj zrobimy powtórkę z „Henge no Jutsu” (technika transformacji)
To jak kartkówka z wieloskokowego!
Oj, ale skąd ja wezmę włos seksownej blondynki? I te palce… Chyba jednak wolę eliksiry niż wyłamywanie paluszków. Z punktu widzenia praktyczności, to zmiana kształtów za pomocą robienia znaków palcami pozostaje jednak szybsza. Oczywiście, mógłbym nosić ze sobą fiolki z eliksirem, by w razie czego zniknąć w tłumie, ale to nie obejmuje ubrania. Szkoda, że to tylko bajka. Ale gdybym stosował przebranie to nie mogłoby rozwiać go żadne zaklęcie. Byłoby to jednak kłopotliwe. Nie mogę przecież nosić ze sobą paczki ciuchów i peruki! Ale mógłbym chodzić tak ubrany, by łatwo transmutować w coś innego. To jest to! Będę musiał sobie przygotować ekspresowe transformacje za pomocą różdżki. Najlepiej przygotować będzie dwa takie stroje. Jeden to będzie na pewno seksowna blondynka. W takim przebraniu nawet Snape nie odejmie mi zbyt wiele punktów za błąkanie się korytarzami po czasie dopuszczalnym do tego celu.
- Ty durniu, nie twórz takich głupich technik!
Ojej, facet widocznie wolał jak wszyscy transformowali się w niego. Może ja też powinienem, zamiast blondyneczki, zmieniać się np. w Snape’a? Przecież go nikt nie zaczepi. Będę mógł wtedy robić wszystko! Chyba, że wpadnę bezpośrednio na niego. Wtedy Voldemort będzie musiał ukarać Pana Szpiega za popędliwość. Podejrzewam jednak, że Volduś nie będzie długo rozpaczać nad brakiem udziału w moim zgonie. Nie, to jednak zbyt ryzykowne. Lepiej się napompować i owłosić udając Hagrida. Gdy kogoś spotkam, powiem mu, że mam nowego pieszczoszka i nim skończę zapraszać go na ciasteczka i podwieczorek zapoznawczy, to nikogo nie będzie już w pobliżu. Tak, muszę przygotować strój seksownej blondynki i Hagrida. Najlepiej już jutro zamówię Tygodnik Modnej Czarownicy. Tam na pewno znajdę zaklęcia na poprawienie ubioru i figury. Mam tylko nadzieje, że zaklęcia modelujące biust nie są trwałe.
- Teraz zaczniemy egzamin końcowy. Jeśli wasze nazwisko zostanie wyczytane, przejdziecie do klasy obok. Tematem będzie Bunshin no Jutsu. (technika replikacji)
To by mi się też przydało. W sytuacji kryzysowej mógłbym może posłać kilka balonów mnie imitujących w kierunku śmierciożerców, a sam wycofać się na lepszą pozycję. Jakby balony mogły nieco mnie naśladować, to pozycja byłaby nawet lepsza, bo zapewne bardziej oddalona. Mógłbym to wypróbować na eliksirach. Założę się, że Gryfoni postawiliby mi pomnik za wysłanie Snape’a w zaświaty. Pewnie byłaby to fontanna składająca się z czterech mnie nad kociołkiem.
- Miałeś nie dowiedzieć się, że to ty jesteś lisim demonem.
Kurczę, a ja rozwaliłem gabinet dyrektora za marną przepowiednie. Z drugiej strony, może facet ukrywa przede mną coś jeszcze? Jeśli tak, to musi być to coś gorszego od przepowiedni. Co może być gorsze od dużej szansy odejścia w chwale, glorii, sile wieku i w przerażeniu, z ręki największego wroga? Może … moją tajemniczą matką chrzestną jest Snape? Musiałby jednak facet być transwestytą, a na takiego nie wygląda. Zgodnie z reportażem na Discovery Cyvilization, transwestyci znacznie bardziej dbają o włosy. A może… Dość! Moja psychika nie wytrzyma takich perwersji.
-Będę piątym Hokage!
A ja będę piątym… założycielem? Może być ciężko. Ręka by mi się zmachała przy kręceniu zmieniaczem czasu, a poza tym coś mi podpowiada, że dotychczasowi założyciele naszej magicznej szkółki mogliby uznać mnie za niepotrzebnego interesanta. A teraz? Stworzę piąty dom. Dom Harry’ego Pottera! Barwa… Hmm. Miło by mieć we własnym domu ładne panienki. Może więc na różowo? Dziewczyny chyba lubią ten kolor. Ja nie przepadam, ale jeśli panny będą warte poświęcenia, to czemu nie? A zwierzę w herbie domu? Proste! Każda poleci na małego szczeniaczka czy koteczka. Nie jestem tylko pewny czy Dumbledore zgodziłby się na wybudowanie nowej wieży. A czy musiałaby to być wieża? Zapewne tak. Dziewczyny lubią wieże. Pewnie powinienem też, jako widok z okna, ustawić pięknego, białego rumaka pędzącego w stronę zamku, ze mną w koronie na grzbiecie. Czemu ja? W końcu to ma być mój dom! A jak mówili by na członków mojego domu? Może Po.. Pot… Nieważne. Nie powinienem o tym rozmyślać. Voldemort pewnie też od takich marzeń zaczynał swą ciemną karierę. Stąd pewnie zmiana nazwiska u tego psychopaty. Mieszkańców jego domu łatwiej nazywać śmierciożercami niż riddlowcami. Faktycznie, daje to bardziej imponujący efekt.
O, widzę, że Naruto się skończył. Trudno. Lepiej wyjdę z domu. Teraz ma być Czarodziejka z Księżyca, a tego nie powinno się oglądać zbyt często. Ten gość w czarnej, powiewającej, nawet bez wiatru, pelerynie za bardzo przypomina Snape’a.
W drogę!
***
Lubię czuć wiatr na twarzy i widzieć umykającą mi ziemie spod nóg. W uszach pojawia się szum, na twarzy przyjemne ochłodzenie, a włosy pod wpływem pędu prawie się uczesały. Prawdziwy raj…
Och. Smak trawy nie przypomina jednak ambrozji. Wrażenia smakowe zapewnia raczej zbliżone do szpinaku. Interesujące, tak samo jak to, że za każdym razem, gdy wgniatałem swoją tylną część ciała w ziemie, nim poczułem uderzenie widziałem wpierw swoje stopy z czterema kółkami na każdej z nich. Nie lubiłem tego widoku. Teraz dochodzę do wniosku, że wolę oglądać swoje nogi niż jeść trawę.
Czemu trawa robi się czerwona? Nie! Czy to znaczy, że złamałem nos? A co jeśli mi go źle złożą i będę wyglądał jak krewny Snape’a? Uspokój się, Harry, przecież nawet z krzywym nosem nie będziecie wyglądali na spokrewnionych. Prawda, Harry? Oczywiście, że masz rację, Harry. Aby wyglądać na spokrewnionych, któryś z was musiałby się wysilić i w przypadku Snape’a umyć włosy, albo w naszym, Harry, musielibyśmy urosnąć. Racja, Harry. Obie czynności wymagają udziału sił wyższych.
- Wybiłeś sobie ząbek, chłopcze. – Chłopcze? No tak, z jej perspektywy to ja wyglądam jak niemowlę. Ile ona może mieć lat? A ile musi pamiętać wydarzeń? Prawdziwy zabytek muzealny. Nie powinienem jednak pytać o to, czy pamięta Kleopatrę. W tym wieku ludzi łapie skleroza. Mimo wszystko to kobieta, więc Cezara pewnie pamięta. Nie czuję się jednak zainteresowany. Widziałem jego popiersie. Nos miał jak Snape. Pewnie jest między nimi jakieś pokrewieństwo. Obaj byli despotyczni. Wątpię jednak, by los był mi życzliwy i sprawił, że nietoperz, prócz nosa, odziedziczyłby przyczynę śmierci. No i do kogo Snape rzekłby w chwili śmierci: „Et tu, Brute, contra me” - I ty, Brutusie, przeciw mnie? Do własnego kociołka?
Właściwie pokrewieństwo między starymi, czarodziejskimi rodami sięga pewnie tamtych czasów. Można poznać to po imionach nadawanych tym hodowlanym czarodziejom. Np. żona Cezara miała na imię Kornelia Coś Tam i to nie jest znamienne, ale jej ojciec nazywał się Lucjusz Korneliusz Coś Tam. Jak usłyszałem to na Discovery to myślałem, że wykorkuje. Nic dziwnego. Biedny Malfoy, pewnie nawet nie wie ile ma wspólnego z Knotem. Z wyjątkiem, oczywiście, ambicji politycznych.
Ach, co za ból!
- Widzę, że wyszedłeś z szoku, chłopcze. A może jeszcze raz? Czy mam wezwać pogotowie?
-Nie! – Co za sadysta leje w gębę kogoś, kto właśnie wybił sobie ząb?! – Ja się tylko zamyśliłem! – No cóż, wymowa słaba ale przesłanie jasne: Odejdź siło nieczysta! Tę jędzę powinno się egzorcyzmować.
Wstaję!
Dobra, udało się.
- Dziękuję za pomoc. Muszę skierować się do dentysty. – A teraz szybko. Odwrót i jazda, nim znów spróbuje ci, Harry, pomóc.
***
- Jedynka? Hmm, Zaraz coś wstawimy. Może być czarny? – On uważa to za śmieszne? I Hermiona musiała dorastać w podobnym środowisku. Nic dziwnego że ona nigdy nie żartuje. Jej dowcip mógłby pozbawić ją odznaki prefekta. Mam nadzieje że wybierze karierę Aurorską, a nie uzdrowiciela. W przypadku Aurora można by ten dowcip obrócić przeciw wrogom, zamiast Drętwoty. Dałoby to efekt podobny do zaklęcia… osłupiającego? Istnieje w ogóle takie zaklęcie, które wprawia umysł ofiary w osłupienie? Oprócz oczywistego „kartkówka” na Eliksirach. Ale to magia bezróżdżkowa.
- Nie chcę czarnego! – Jejku, jak niewyraźnie mówisz, Harry. Ty też niewyraźnie mówisz. Bo mam watę w ustach! Ja też. Dość! Nie kłóćmy się. Wybierzmy lepiej kolor, albo…
- A mógłby mi pan coś na nim wygrawerować?
- Tak, ale co byś chciał chłopcze? – Zdziwiony? I dobrze ci tak, pseudo-dowcipny sadysto.
- Właściwie, to nie jestem pewny.
- Lepiej więc załatw sobie kolczyk w języku. To teraz ponoć modne. Dziewczynom bardziej podoba się całowanie, a z daleka nie wygląda jakbyś zębów po objedzie nie umył. – Nie dość, że próbuje być dowcipny to jeszcze światowy. Chyba wolę już jego dowcipy, niż ojcowskie rady.
- Dzięki! Proszę więc o ząb podobny do pozostałych.
- Dobrze. – Czy on ma zeza? Może jednak powinienem poczekać na koniec wakacji i pójść do Madame Pomfrey? Za późno. Zastawił spryciarz drogę ucieczki.
- I znieczulenie. O tym proszę nie zapominać. – Życie bohatera nie jest usłane różami, co nie Harry? Niestety, masz rację, Harry.
***
Yyyy!
Gdybym wiedział, że kolczyk w języku doprowadzi do takiej opuchlizny, nigdy bym się na to nie zgodził. Już widzę ten nagłówek w Proroku: Chłopiec Który Przeżył udławił się swoim językiem. Gdyby to był chociaż język jakiejś ładnej blondyneczki, ale nie, mój własny.
- Sakura. Uśmiecha się do mnie. Chyba jej się podobam w tej opasce.
Taka opaska to niegłupi pomysł. Gdybym miał taką na drugim roku z doklejonym na czole lusterkiem, to bazyliszek sam sobie by rzucił mordercze spojrzenie. Oczywiście, odpowiadałbym też za śmierć nauczycieli. Lockhart zapewne zapomniałby o jedzeniu, skazując się na śmierć głodową chodząc za mną, czy raczej tyłem i przede mną. Drugim nauczycielem byłby Snape. Biedak raczej nie wymyślił antidotum na piorunujące działanie swojej twarzy. Właściwie, to nigdy nie jest za późno na zmianę zwyczajów. Snape, prawdopodobnie jeszcze nie opracował lekarstwa, które by uleczyło nieprzygotowanego na jego widok człowieka.
- Uuuuuuu. – Sasuke pocałował Naruto! No ale to chyba nie jest Anime o tematyce yaoi? Nie, raczej nie, Harry. Żaden z nich nie wygląda na zadowolonego. Właściwie, to doskonała strategia rozpraszająca przeciwnika! Niestety, odnoszę wrażenie, że niewielu moich przeciwników mogłoby mnie zmusić do tak drastycznego posunięcia. Zapamiętam to sobie jednak, jako posunięcie awaryjne.
- Mój żołądek, muszę iść szybko do toalety.
To było dość refleksyjne, prawda Harry? Też tak myślę, Harry. Po co uczyć się na eliksirach trucizn i ich antidotów? Wystarczy upewnić się, że twój wróg wypije zjełczałe mleko i sam opuści pole bitwy w poszukiwaniu toalety. Sam Dumbledore powiedział przecież, że są gorsze rzeczy od śmierci. Myślę, że biegunka może być taką rzeczą. Można też przedłużyć agonię wroga, wymieniając wcześniej istniejącą już deskę, w najbliższej toalecie na tą ze sklepu bliźniaków Weasley. I po co komu trucizna?
- Opowiedzcie mi coś o sobie. Co lubicie, czego nienawidzicie? Jakie są wasze życiowe priorytety i hobby?
To faktycznie ważne pytania. W moim przypadku najistotniejsze są priorytety egzystencjalne. Coś mi mówi, że tydzień temu moim najważniejszym priorytetem było założenie czapki podczas wielogodzinnej pracy w ogródku. Wszystkiemu zawiniły te moje niesforne, ciemne włosy. Mrok zawsze przyciąga światło. Na przykład ja i Voldemort. Czy jest urządzenie, które mogłoby zmierzyć mój pociąg do Voldusia? Pewnie nie. Ciężko przecież by było ustalić jednostki, w jakich należy mierzyć tą siłę. Może w kilometrach na godzinę?
Gdy rozumiem już potrzeby światła, dochodzę do ustalenia moich priorytetów egzystencjalnych. Skoro światło rozświetla mrok, to nie oznacza wcale, że mam biec do mojego nemezis i z zapałem kierować na niego różdżkę, wrzeszcząc Lumos! Jak dla mnie byłby to zbyt trywialny cel. Ta myśl domagała się znalezienia innego życiowego celu. Idąc najprostszymi ścieżkami mojej rozpalonej słońcem osobowości, która zdaje się czasem być nieco podwójna, wybrałem drogę brukowaną dobrymi chęciami. Zdaje się, że to najpopularniejsza trasa i jej ostateczny cel ma wielu interesujących mieszkańców. Droga ta jednak ma być przeznaczona dla Voldzia – Mordzia, niekoniecznie dla mnie. Ja postoję i poczekam, aż drań sam przybędzie do mnie tą ścieżką. Nikt przecież nie precyzował czego, czy też kogo te dobre chęci mają dotyczyć. Gdy już się spotkamy, ja z czułością i troską o jego zdrowie, wypowiem magiczne słówka, zapalając mu zielone światło i wskazując tym samym właściwy kierunek do niebytu.
Poszukiwanie priorytetów życiowych, uświadamia mi, że dopadły mnie myśli refleksyjne. Tak właśnie definiuje myśli, które biorą pod uwagę szerszą perspektywę i przed wydaniem polecenia zadają pytanie: Po co i do czego to doprowadzi? Używając więc myśli refleksyjnych, doszedłem do wniosku że Pan Na Czarno Ubrany nie będzie czekał aż zapalę mu zieloną lampkę, ponieważ może mieć inne plany. Aby więc się dostosować do jego potrzeb, moje prywatne biuro podróży do niebytu Pana W Czarnej Kiecce musi zwiększyć asortyment środków wysyłających. Dobry biznesmen zawsze dostosowuje się do potrzeb konsumentów. Dobrze by było jednocześnie z realizacją mojego biznesplanu uniknąć jednak współudziału w przejażdżce do Hadesu. Czemu do Hadesu, a nie do piekła? Proste i logiczne dla każdego nastolatka przechodzącego burzę hormonów. W Hadesie mam szansę spotkać Persefonę, a musiała być z niej niezła dziewczyna, skoro facet z podziemi się wyrwał, by ją ukraść. Oczywiście przy takim obrocie zdarzeń pozostaje mieć nadzieję, że nie postarzała się przez lata jakie minęły od dnia ślubu oraz znudziła się mężem na tyle, by zwrócić uwagę na okularnika. Wolałbym też, by nie była kobietą, która dała swemu małżonkowi wiele dzieci, psując sobie figurę. To są niebezpieczeństwa, powodujące rozczarowanie. Istnieją też niestety niebezpieczeństwa dla zdrowia, nawet jeśli jesteś już martwy. W takim przypadku zagrożeniem będzie zazdrosny mąż oraz, o ile pamiętam mit, to Cerber – trójgłowy pies. W pierwszym przypadku pozostaje mi mieć nadzieję, że on też się żonką znudził, zaś na drugim wypróbuję swoje zdolności muzyczne. Może piesek jest spokrewniony z Puszkiem? Coraz częściej pojawia się u ciebie, Harry, potrzeba muzycznej edukacji. Wiem, będę musiał nad tym popracować.
Podsumowując: Lubię swoje życie, a nie lubię życia Pana Co Ukradł Image Władcy Mordoru. Założę się, że Riddle był fanem Tolkiena. Jeśli nie, to może Gwiezdnych Wojen?
- A może pan najpierw opowiedziałby nam o sobie, byśmy wiedzieli jak ma to wyglądać.
- Ja? Jestem Kakashi Hakkate. Co lubię, a czego nienawidzę? Hm. Nie mam ochoty o tym mówić. Jakie są moje marzenia? Nie zastanawiałem się nad tym. A co do hobby, mam ich mnóstwo.
Idealny rzecznik prasowy! Wypróbuje tą entuzjastyczną formę wypowiedzi, gdy znów mnie dorwie Skeeter.
***
- Potęgo księżyca działaj!
Oho, zaraz przybędzie ich wersja Snape’a. Chociaż ten, oprócz powiewania peleryną, rzuca różami. To duży błąd. Kociołki dają większe pole rażenia. W dodatku Harry, skoro Snape byłby Mamoru, to kto Czarodziejką z Księżyca? Lupin? Myślę, Harry, że podczas pełni Lupinowi zbędny jest marynarski mundurek. Ale na co dzień wyglądałby interesująco w dwóch kucykach.
- Au! O, dzięki ci, Hedwigo! To poradnik młodej czarownicy. Ojej, toż to dedykacja. Czyżbym był na tyle naiwny, by w formularzu zamówień wpisać prawdziwe nazwisko?
Źle. Bardzo źle. Ja, w przeciwieństwie do Snape’a, myję włosy, więc mogą mnie jednak uznać za transwestytę. Ciekawe jaką minę zrobiłby Voldemort, gdyby się o tym dowiedział? Przecież mówił jakiś czas temu, że jesteśmy podobni.
- Po reklamach zapraszamy na Naruto.
Reklamy są jak zarazki. Mogą istnieć wszędzie. To kwestia czasu, kiedy wezmę magiczne zdjęcie, a ono nim pokaże mnie, przedstawi mi nowy krem na hemoroidy.
- Wejdźcie na drzewo, bez użycia rąk.
Też bym tak chciał.
- Skupcie czakrę w podeszwach stóp i wejdźcie na drzewo.
Ach, gdyby to się dało zastosować w życiu! Mógłbym rękoma czy nogami wypuszczać magię. Byłoby ciężko, ale jako dziecko robiłem takie rzeczy. Tak Harry, robiłeś. Wypuściłeś moc przez skórę głowy, by odrosły ci włosy, oraz przez nogi, aby dostać się na dach szkoły i, oczywiście, robisz to językiem, gdy gadasz z wężami. Interesujące zagadnienie. Niestety sama moc mi się nie przyda, Harry. Musiałbym używać Zaklęcia Przylepca. Możesz też użyć Accio, Harry. No tak! Przecież jeśli to nie będzie zaklęcie skierowane na konkretną rzecz, a raczej strumień magii, jak przy pierwszym użyciu różdżki to będę mógł stopniowo przylepiać się do ściany. Dobrze, że to nie Japonia z ich tradycyjnymi budowlami. W przypadku papierowych ścian zdemolowałbym mieszkanie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tristan dnia Wto 23:07, 29 Sty 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Seira
Dołączył: 19 Wrz 2007
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Opole
|
Wysłany: Sob 20:34, 15 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Kwikałam za pierwszym czytaniem, tak i kwiczę za drugim. Boskie to jest, Tristan, i mam nadzieje, że za niedługo pojawi się tu następny rozdział.
Połączenie HP z Naruto jest orginalnym pomysłem. Zobaczymy, co Ci z tego wyjdzie. Nie ogladam tego anime, ale mgliste pojęcie o nim mam...
Harry i jego Ślizgńska część, pobudzona udarem....hehehe...
Komentarze Harrego przy oglądaniu telewizji genialne xD tylko, gdybyś zaznaczyła je kursywą, od razu wygodniej by się czytało.
Najlepszy fragment:
Cytat: | Może … moją tajemniczą matką chrzestną jest Snape? Musiałby jednak facet być transwestytą, a na takiego nie wygląda. Zgodnie z reportażem na Discovery Cyvilization, transwestyci znacznie bardziej dbają o włosy. |
*spadła z krzesła i turla się po ziemi*
A teraz błędy:
Cytat: | W ostateczności wolę was niż te koty |
przecinek przed wolę.
Cytat: | - Tak. Jeśli coś nie będzie zrobione jak wrócimy, to ja ci pokażę chłopcze. |
To zdanie brzmi jakoś sztucznie i nieporadnie. Może lepiej zapisz je tak:
Dobrze, ale jeżeli nie zrobisz wszystkiego, zanim wrócimy, to popamiętasz mnie, chłopcze!
Cytat: |
Przecież go nikt nie zaczepi |
jego przecież nikt nie zaczepi.
Cytat: | Musiałby jednak facet być transwestytą |
Jednak, facet musiałby być transwestytą.
Itd, nie chce mi się wypisywać wszystkiego xF
Mam nadzieje, że przezwyciężysz klawiaturowstręt i zaczniesz pisać dalej :wink:
Buziaki :*
Seira
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seira dnia Sob 20:37, 15 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Tristan
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 11:05, 27 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Pozdrawiam i przepraszam że tak długo. Zwłoka wynikała niestety z powodu najpierw obrony, a potem sesji i szukaniem bety.
Obiecuję że teraz się sprężę i wezmę do roboty.
Mam nadzieję że pierwszy rozdział pozwolił się Wam przyzwyczaić do tej formy pisania, ponieważ od teraz zamierzam wprowadzać powoli fabułę…
Ponownie proszę jednak nie szukać tu kanonicznego Harry’ego. Tekst nie jest oderwany zupełnie od kanonu, ale zrozumiałe to będzie dopiero pod koniec opowiadania.
Dziękuję i życzę miłego czytania!
Beta: Seira i Nevermind (Never, zgodnie z zaleceniem: Całuję po nóżkach!) Dzięki dziewczyny!
Rozdział 2
Znowu czerwony płaszcz. Będą cukierki! Cukierki, Harry?
Wujek! – Dobrze, że krzyknąłem. Mógł mnie przecież nie usłyszeć. Tata mówi, że wujek cierpi na głuchotę selektywną. Słyszy tylko to, na co ma ochotę. Lepiej więc się upewnię, czy chce mnie usłyszeć. Najlepiej podbiegnę do niego i rzucę mu się na szyję. Kto to, Harry? Może wtedy znowu da te cukierki z sokiem palącym gardło.
Chociaż... tato był bardzo zły, kiedy odkrył, że mi je dał.
- Witaj, Zwierciadełko. – Lubię jego głos. Zawsze jest taki ciepły. Kim on jest, Harry? Słyszysz mnie, Harry? – Nie jesteś za duży na takie przytulanie?
- Nie! – Nie udawaj, wuju, wiem, że ty też lubisz brać mnie na ręce. Odpowiedz mi, to ja. – Na cukierki też nie jestem za duży. – Lepiej się upewnię, że nie zapomniał.
- Ha! Wiedziałem, że jest jakiś haczyk w tym wylewnym powitaniu! – Udaje złego, ale oczy mu się śmieją. Tata mówi, że oczy są jak lustra odbijające duszę. Mówi też, że dusza jest najważniejsza, dlatego lubię lustra. – Dobra, Panie Skoczę Na Księżyc Za Cukierka! Wskakuj na barana i idziemy pogadać z twoim ojcem. A po drodze, Zwierciadełko, opowiesz, co tu się działo, gdy wyjechałem.
- A dostanę cukierka?
Harry.
Harry.
***
Dziwny sen. Z drugiej strony, Wergiliusz pisał, że ci którzy kochają, sami sobie kształtują sny. Coś w tym jest, bo właśnie poczułem ogromną miłość do małych czekoladek. Czuję się też gotowy do chodzenia po ścianach. Oczywiście, można się zainteresować, czemu zamierzam robić to przed śniadaniem, będąc w wieku, w którym się je jak sikorka – tyle ile ważysz, nie wliczając w to deserów. Odpowiedź jest bardzo prosta i logiczna. Zapewni mi to większy komfort w przyszłości. Po śniadaniu będę cięższy.
No, to do roboty!
Jedną rękę na tobie ścianko kładę.
Drugą rękę teraz obok postawię.
Teraz nogą się podeprę.
I nareszcie się od ziemi odepchnę!
Dobrze! Jestem na ścianie. Dlaczego nikt mi nie powiedział że to aż tak boli? Muszę wymyśleć coś na zmianę grawitacji, bo co mi z tego, że ręce i nogi mam na ścianie, skoro Ta Część Ciała O Której Się Nie Mówi ciągnie w dół?! Właściwie, gdybym znalazł sposób na przekręcenie siły ciążenia do pionu, zamiast w dół, to nie musiałbym się tak mocno koncentrować. Na pewno coś w tym jest, bo teraz boli mnie mój zadeczek. To przez te ciągłe randki z podłogą.
Jednak, nie jestem w pełni przekonany, czy zmiana kierunku grawitacji byłaby bezpieczna wtedy, gdyby za mną stała szafa. Urocza blondynczka nagle lecąca na mnie stanowi miłą perspektywę, ale z moim szczęściem zapewne siedziałaby za fortepianem.
Au! Znowu się zdekoncentrowałem. Może powinienem ćwiczyć to na drzewie, nad trawą? Tylko co ja bym powiedział sąsiadom?
Chcę zostać alpinistą Pani Figg! Albo - przerabiam w praktyce teorie ewolucji homo sapiens, drogi sąsiedzie!
Małpy zeszły z drzew, a ty pniesz się na nie!
Kto wie, ile razy ludzie - nim zadomowili się na ziemi - wracali na drzewa?
Nie, to jednak mało przekonywujące. Obawiam się, że zmiana grawitacji to jednak zbyt męczące zadanie. Nie lubię, kiedy wszystko mnie boli. Poza tym, to ma być technika błyskawiczna, a nie taka, którą się osiąga po tygodniu gotowania w wielkim garnku! Właśnie tak. Więcej optymizmu! Tylko dlaczego mój optymizm nie wytrzymuje starcia z grawitacją? Muszę się zrobić lżejszy. Zaklęcie? Nie, co to za magia, gdy musisz do wszystkiego używać kija? Ja chcę być silny i dzielny jak Naruto! Ale nie tak głupi, jak Naruto…
Kamień mi spadł z serca, Harry.
Nie, to ja spadłem z sufitu.
***
Moje nieco bardziej elokwentne ja zapytuje mnie, dlaczego nie dostałem jeszcze pocztówki od Ministra z prośbą o stawienie się na bankiet urzędowy w sprawie nielegalnego użycia magii. A to dlatego, że Ministerstwo wie tylko o przypadkach użycia różdżek i konkretnych zaklęć. Ich system szpiegowski nie wyłapuje czystej magii. Oczywiście w przypadku cioci Marge nie użyłem zaklęcia. Jednakże nadmuchałem mugola, a system radarowy ministra łapie także takie przypadki, oczywiście nie licząc się z opinią młodzieży odnośnie ich konieczności.
Lorduś jednak jakoś sobie z tym radzi. Ci źli zawsze mają łatwiej. Ciekawe, czy Tomuś by się zarumienił ze wstydu, jakbym mu powiedział, że poszedł na łatwiznę? Może lepiej nie, bo będzie wyglądał jak cegła z dwoma dziurami na środku.
Powoli dochodzę do wniosku - słuchając siebie - że wykazuję zdolności do inteligentnych przemyśleń. Wystarczy trochę pochwał, nawet skierowanych od siebie do siebie, i od razu robię postępy. Oczywiście, istnieje malutka szansa, że to nie jest wynik pochwał, lecz lenistwa. Nie wpadłbym na to, jak zmniejszyć swój ciężar, gdybym wcześniej nie był zmuszony do jego dźwigania. Nie uważam jednak, by siły motywujące były istotne w ocenie mojej niezrównanej inteligencji, w tym celu przede wszystkim liczą się rezultaty.
Czas kupić pieska. Nie mogę przecież zaniedbywać swojej kolekcji. Tylko w swoim pokoju mam już sto posążków psów. Widzę je, kiedy próbuję iść spać. Od śmierci Syriusza mam jeden posążek na każdy dzień. Tak naprawdę, to mam parę na zapas, ale nie zapowiada się, by Syriusz zmartwychwstał, pomimo moich szczerych chęci w tym kierunku.
Psami staram się uczcić pamięć o nim, rzadko go jednak wspominając. Przeszłość jest ważna i należy o niej pamiętać, jednak nie można nią żyć. Tak samo nie można zapominać, że ma nadejść przyszłość, jak i myśleć tylko o niej. Pamiętasz o ich istnieniu, lecz żyjesz tylko teraźniejszością.
Błyskotliwe, czy sam to wymyśliłem? Nie, chyba ktoś mi to już powiedział. Tylko kto to był?
Człowiek w czerwonym płaszczu. Wtedy też dostałeś dużego cukierka z palącym gardło nadzieniem.
Czasem mam wrażenie, że pamiętam coś czego nie powinienem pamiętać. Z drugiej strony, tak samo postrzegam moje dotychczasowe godziny w towarzystwie pierwowzoru Mamoru z Czarodziejki z Księżyca. "Jestem wojownikiem o złośliwość i dla Gryfonów niesprawiedliwość. Ukarzę cię w imieniu kociołka!" - Severus Snape.
- Zastosował technikę podmiany?
Ojej, chyba przegapiłem całego Naruto. To straszne. Na szczęście trafiłem na najbardziej interesujący epizod. Fajnie by było móc zrobić taką sztuczkę. Zdjęcie z miną Voldemorta, kiedy orientuje się, że zamiast we mnie, rzucił Avadę w pluszowego misia, warte by było fortunę.
Chociaż sądząc po reakcji ludzi na samo jego imię, ciężko byłoby znaleźć konesera takich fotografii. Może tata Luny to wydrukuje? Zrobimy z tego cykl artykułów „Mordercy i Sadyści w Ukrytej Kamerze”. Fred i George mogą to poprowadzić. Ufam ich zdolnościom.
Jednak teraz potrzebuję pieska. Odczuwam też głód. Czuję w swoim umyśle przymus kupienia dużej bombonierki z czekoladkami. Na samą myśl o czekoladkach mam wrażenie, że mój umysł zalewa cudowna mgiełka zapomnienia. Może to Imperius? Z takim efektem rzucać musiałby go jednak sam Dumbledore. Przejadły mu się dropsy?
***
- Witam w moim antykwariacie. W czym mogę panu służyć? – Czemu nie przyszedłeś tu wcześniej, Harry?
Ponieważ nie wiedziałem, że zamiast równie antycznej co reszta sklepu ekspedientki, zastanę tu najseksowniejszą blondynkę, jaką widziały moje młode oczy.
A co z Cho?
A kto to taki?
Nieważne, lepiej olśnij ją swoim uśmiechem.
- Dzień dobry. - Zostaniesz moją żoną? – Kolekcjonuję figurki psów. Czy znalazłaby pani coś dla mnie? - Czy będziesz mnie kochać w bogactwie i ubóstwie, aż do śmierci? Błagam, niech powie tak.
- Myślę, że istnieje taka możliwość. – Zgodziła się! Niestety tylko na psa, chyba że jest telepatką. – Na zapleczu mamy nowe rekwizyty. Hrabia, do którego należały, sprzedał je nam po okazjonalnej cenie tuż przed śmiercią. Czy mógłby się pan udać tam za mną? – Harry, ona ci właśnie zaproponowała schadzkę na zapleczu! Wykorzystaj to. Los ci sprzyja. Nawet muzyczka nam cicho z radia leci. To właściwy klimat na podryw.
Zamknij się. Jesteśmy tu, aby zrobić zakupy, więc schowaj na chwilę swoje hormony!
W kieszeń?
Nie! Lepiej daleko od spodni.
Niezłe to zaplecze. Jest tyle tu gratów, że pracownia Snape’a wygląda jak pusta hala.
- O... tutaj. Jest duży i zdaje się być ponury, jednak jest to piękna statuetka. – Duży? Będzie ciężko nosić go ze sobą. Kobyła zajmuje przestrzeń metra kwadratowego! Hm, muszę przejrzeć wszystkie rzeczy od tego hrabiego, jakie ma tu moja przyszła żona. Ten pies to z całą pewnością ponurak. Ciekawe, czy facet trzymał go w sypialni?
Bez perwersji!
- Przerywamy audycję, w celu wydania ostrzeżenia mieszkańcom Surrey i okolic. – I tak twój klimat uleciał w eter, Romeo.
- Hodowcy węży uciekł bardzo niebezpieczny osobnik - Czarna Mamba. Wąż ten jest srebrzystoszary, ma dwa i pół metra długości i może osiągać prędkość nawet dwudziestu kilometrów na godzinę, a były odnotowane też szybsze przypadki...
- Ha! Wspaniała dezinformacja. – Na szczęście tego nie słyszałem, prawda? Oczywiście, że nie. I tak słyszę ostatnio za dużo; choćby siebie samego! Może to mutacja jakiegoś wirusa. Najpierw słyszę w swojej prywatnej głowie Głosy, O Których Się Publicznie Nie Mówi, zaś potem zupełnie nowe i to wokół? Jeśli to byłaby choroba, to jestem ciekaw, ile jeszcze osobowości mój mózg jest wstanie udźwignąć.
Im więcej, tym wydajniejszy mam intelekt. Tylko, że nie jestem pewien, w jaki sposób przeprowadzić formatowanie już po obliczeniu wydajności mózgowej. Może dzięki Obliviate? A może to przez ten upał. Czas najwyższy kupić czapeczkę z daszkiem. Nie powinienem ponownie przegrzewać sobie głowy.
- Wąż ten potrafi zachowywać się niezwykle agresywnie i w takiej sytuacji może się podnieść nawet na wysokość ludzkiej twarzy. Czarna Mamba jest aktywna przez całą dobę. Jej jad zawiera neurotoksynę i prowadzi do paraliżu. Człowiek może przeżyć jeszcze od siedmiu do piętnastu godzin, zanim się udusi. Najbliższe jednostki sanitarne już dostały pierwsze dostawy antidotum. Śmiertelność w wyniku ukąszenia przez Czarną Mambę, mimo podania antidotum wynosi 20%. W razie zauważenia węża prosimy się zgłaszać pod numer…
- Hahahaha, nigdy mnie nie złapią. – Priorytet: czapka. Syriusz mi wybaczy, jeśli nie kupię sobie pieska.
- Założę się, że tego hodowcy nawet się nie ukarze! – Cóż za temperament kryje się pod tą jasnowłosą czupryną! Mogłaby mówić jednak nieco mniej piskliwie. – A powinno! Nie dość, że trzymał w niewoli to biedne zwierzę - moje trzecie oko widzi tu duszę pokrewną Hagridowi - to jeszcze naraził na niebezpieczeństwo innych ludzi! – Czy stanęłaby też w mojej obronie? Już widzę, jak wali Voldzia w łeb patelnią.
- Tak! Jesteś cudowna, kobieto. Wiesz, jak dbać o faceta.
- Takie zwierzę miałoby znacznie lepiej na wolności. – Skup się, Harry, na jej głosie. Ten drugi głos nie istnieje. Nie panikuj. Pamiętaj, że prócz was nikogo tu nie ma. Zajmij więc myśli możliwościami, jakie daje taka sytuacja.
- No, nie przesadzaj, kobitko. Tak źle to nie było. Mogłem oglądać TV, kiedy chciałem, i niezłe żarcie serwowali.
- Ma pani dobre serce. – Głosy są nieważne, uśmiechaj się do niej. Oczaruj ją swoim prostym zgryzem i błyśnij koniecznie kolczykiem w języku. Staraj się jednak, żeby nie było to zbyt ostentacyjne. To, że lubisz psy, nie oznacza, że masz wzorować się na nich i wywalać zadowolony język na brodę.
- O-ho! Widziałem już tę minę w Big Brother. Facet startuje do ciebie, kobitko. – Ignoruj, Harry!
- Jest pan bardzo uprzejmy. – Ach, ten błysk w oczach. Ona na mnie leci.
- Tak, będzie niezły numer, jak się facet zorientuje, że jesteś zajęta, złotko.
- Zajęta? - Miałeś nie słyszeć, idioto! A już na pewno nie powtarzać…
- Słucham?
- To znaczy, chciałem zapytać... – Myśl! – Czy ten pies jest już przez kogoś zarezerwowany?
- Czyżbyś mnie słyszał, koleś? Hej, odpowiedz! – Jestem pełen spoconego ze strachu przeświadczenia, że to tylko natrętna mucha.
- Nie, proszę pana. – Znów się do mnie uśmiecha. - Jeśli zgodzi się pan zapłacić tę sumę, to mój współpracownik dowiezie go jutro rano - na adres, jaki pan wskaże.
- Jaki tam współpracownik, koleś. To jej facet! – Błagam, zamilknij!
Ja, Harry?
Nie, on!
Popieram.
Nie ma to jak demokracja, również we własnej głowie.
Nawet tu dociera prawo i sprawiedliwość!
- Zaraz zapłacę, ale czy mógłbym zobaczyć jeszcze inne rzeczy od tego hrabiego?
- Oczywiście, ale większość przywiozą dopiero na początku września. Teraz mamy jeszcze tylko to, proszę pana. – Ładne to lusterko. Zamontowane w spodniej części skorupy żółwia, z wygrawerowanymi na około wężykami, które chyba się źle kojarzą. Ale przecież nie wszystkie węże należą do Voldemorta. Prawo wprowadza specjalne ustawy antymonopolowe, może czas więc, by przestać myśleć jego kryteriami. Tak, a to lustro jest piękne.
Gładko odbija me oczy.
A w nich ból i tęsknota.
Nie ma tu matki czy ojca.
Jestem tylko ja.
Tak było i będzie.
Nieważne, co inni widzą.
Nieważne, co mówią.
O! Seksowna blondynka rzuca mi znaczące spojrzenia! Jeśli jednak ten dostawca może nosić coś tak wielkiego, jak pies wielkości krowy, to może też podnieść małego szukającego i nauczyć go chodzić po ścianie bez wsparcia magii. Podejrzewam nawet, że mógłby nauczyć mnie przechodzić przez ściany. Jutro będzie miał nawet mój adres.
W takim razie łapy przy sobie napaleńcu! Świat jest pełen blondynek, a jeśli nie, to od czego jest magia?
- To lusterko też kupię.
- Dla dziewczyny?
- Dla siebie. – Dziwnie się patrzy, może rzeczywiście to nie jest normalne, by chłopak kupował sobie lusterko. Na szczęście nie udzieli ona wywiadu w Proroku Codziennym. Opinia transwestyty mogłaby jednak do mnie przylgnąć. – Kolekcjonuję takie rzeczy. – Zaczynam się wyrabiać. Kłamstwo to w końcu sztuka, a ja mam w planach stać się prawdziwym koneserem.
***
- Olliguitarerowie: wytwórcy najlepszych instrumentów muzycznych od 1382 roku. – Na pewno mi tu coś doradzą.
Mogliby jednak naoliwić drzwi. Może to też instrument, przecież mówi się, że gra się na garach, więc czemu nie na drzwiach? Słyszałem, że Polacy to mogą nawet latać na drzwiach, pod warunkiem że są od stodoły. Wolę jednak moją miotłę. Przypuszczam, że te drzwi mogą stanowić akompaniament do dzwonka, który się właśnie odezwał. Przynajmniej właściciel wybrał ładną melodię. To chyba: I wish you were here. Bardzo na miejscu. Och, ile sprzętu! Jest też tablica ogłoszeń, to dobrze. Wątpię, bym odkrył u siebie talent do muzyki dorównujący temu, który zrobił ze mnie szukającego Gryffindoru. Nauczyciel będzie mógł mi pomóc stać się wielką muzyczną gwiazdą. Kariera solowa nie budzi jednak mojego zainteresowania. Może znajdę właściwego wspólnika w Hogwarcie. Na pewno jest gdzieś jakaś chętna blondynka.
- Dobry wieczór. – Merlinie, facet wyrósł jak spod ziemi.
- Dobry wieczór. – Czy ja się jąkam? Mam dziwne wrażenie deja-vu. Dobrze, że nie ma ze mną profesora Lupina, bo na widok oczu tego staruszka mógłby zacząć się przemieniać.
- Ach, tak… Tak, tak. Tak sobie myślałem, że wkrótce cię tu zobaczę, chłopcze. Niemal codziennie przyklejasz oczy do mojej wystawy. Masz dłonie muzyka. Nie musisz jednak zostawiać swoich odcisków na mojej szybie. Spotkałem już ludzi o takich dłoniach. Carlos Santana... Albo nawet Kirk Hammett... – Jeszcze nie zacząłem grać, Harry, a już porównują mnie do gitarzysty Metalliki. Czeka nas świetlana przyszłość. Tak, bo na scenie nie ma Voldemorta. Kto mógłby się w niego wcielić...?, chyba jedynie Marilyn Manson. On mógłby być w tej roli nawet lepszy od oryginału. – Najpopularniejsze gitary dla takich dłoni to elektryczne. Sprzedałem raz taką z klonową szyjką i kropkami z masy perłowej. Gwarantuje mocny atak z szybką odpowiedzią dynamiczną oraz dobrym balansem. – Dziwne, ale mam ogromną ochotę zamrugać oczami. Myślę, że nie usunęło by to jednak tej dziwnej mgiełki, jaka zasnuwa mi umysł. Do tego potrzebowałbym prawdopodobnie płukania żołądka po tej ilości czekoladek nadziewanych alkoholem. Więc to raczej nie jego wina.
- Takie dłonie dzierżyły też piękną gitarę z klonowym gryfem i korpusem z olchy, zapewniającą bogaty zakres środkowych częstotliwości. – Jak blisko zamierza do mnie jeszcze podejść? Już przecież widzę swoje odbicie w tych jego księżycowych ślepiach.
- Ale to tutaj… - Czemu mnie klepie w czoło? – To jest to, co czyni cię muzykiem. Muszę z przykrością stwierdzić, że sprzedałem też swe dzieła w piękne ręce, którymi kierowała wybitnie pusta głowa... No cóż, gdybym wiedział, czyje to będę ręce i do czego posłużą… - To brzmi jak groźba! Może powinienem poszukać innego sklepu?
Chyba już za późno, Harry, by stąd uciec.
- Która ręka ma talent?
- Ee… jestem leworę… praworęczny. – Dlaczego pomyślałem o sobie jak o kimś leworęcznym? Za dużo czasu na słońcu i przesyt czekoladek.
- Wyciągnij ją. O tak. – Wiedziałem że facet to zrobi. Naprawdę to czułem. Ten człowiek musi być krewnym Ollivandera. Teraz wyjął centymetr i zapewne będzie mnie mierzył z góry na dół, z lewej do prawej, po nosie i w kroku… no może bez przesady! Mam stanowczo zbyt wybujałą wyobraźnię.
- Każda gitara jest wykonana ze szlachetnego drewna, mój chłopcze. Używamy olchy, klonu, mahoniu, jesionu. Nie ma dwóch takich samych gitar, podobnie jak nie ma dwóch jednakowych klonów czy jesionów. No i oczywiście, nigdy się nie osiągnie równie pomyślnych rezultatów, używając instrumentu innego muzyka.
Wreszcie odszedł. Czy mam rozumieć, że wszystkie te pudła, które wyjmuje z tego olbrzymiego regału, to gitary elektryczne? Przecież są ich tu tysiące! Trafiłem do sklepu jakiegoś maniaka, a nie wytwórcy gitar. Takiego składu mogłaby mu pozazdrościć niejedna fabryka!
- No dobrze, mój chłopcze. Proszę spróbować tej. Jesion bagienny. Niezwykle niska waga i bardzo suchy dźwięk. Proszę wziąć i trącić struny. – Czuję się naprawdę głupio. Przecież ja nie umiem grać!
Ej! Ledwie jej dotknąłem, czemu wyrwał mi ją z rąk?! I czemu daje inną?
- Drzewo różane, kremowy i ciepły ton z bogatą podstawą. – Kurczę!, znowu mi zabrał. Może nieprawidłowo ją biorę, czy coś?
- Nie, nie… proszę, bubinga. Bardzo gruby, ciężki dół. Najcięższe używane przeze mnie drewno. No, proszę spróbować…
Naprawdę zaczyna mnie to męczyć. Następna, nastepna i następna. Może facet w końcu zapyta mnie, czy w ogóle umiem grać?
Sam możesz mu powiedzieć.
Nie jestem pewny, czy posiadam wystarczający zasób odwagi. Poza tym, on wydaje się tym coraz bardziej uradowany. Nie będę odbierać mu na starość odrobiny radości, w końcu nie na każdego lecą blondynki, więc musi szukać szczęścia gdzie indziej.
- A to mi się trafił klient, nie ma co! Proszę się nie martwić, znajdziemy odpowiednią… zaraz… Tak sobie myślę… Właściwie dlaczego nie?... Niezwykła kombinacja… Korpus z litego hebanu, z profilowanym przodem i tyłem. Najczęściej używany jako materiał na podstrunnice, ponieważ uwypukla atak. Tu jednak stanowi cały korpus. Gryf zaś jest zrobiony z klonu, a podstrunnicę stanowi palisander. Posiada przyciągające wzrok srebrne inkrustacje wzdłuż całej podstrunnicy. Nietypowe, bo składające się nie tylko z pnącej się róży, ale i przewijających się w gałęziach węży.
Mam wrażenie, że dziś wszędzie są węże. W radiu, na lusterku, na gitarze… Niedługo zacznę się bać otwierania konserw, bo a nuż będą ze Ślizgonów. Prześlę ten pomysł bliźniakom.
Ale gitara jest piękna. Lśniąca i taka pociągająca! Chyba się zakochałem. A jaka miła jest w dotyku, aż robi się ciepła w moich rękach.
I ten dźwięk. Muzyka bogów, a to tylko pierwsza nuta. Nie za bardzo wiem jeszcze, co to za nuta... Ale się dowiem! To dla mnie ważniejsze nawet od sprzątnięcia Voldemorta.
- Brawo! Bardzo dobrze, świetnie! No, no, no, to ciekawe… zaiste, niezmiernie ciekawe…
Dobrze, że ją chowa, bo mógłbym tak patrzeć na nią aż do śmierci. Mam nadzieję, że dobrze ją zapakuje. Lepiej, by nic jej się nie stało.
- Przepraszam, co jest takie ciekawe? – Powiedziałem coś źle, że tak się na mnie patrzy?
- Widzisz, mój chłopcze... Pamiętam każdy instrument, który sprzedałem. Co do jednego. I tak się składa, że drzewa, z którego jest wykonane serce twojego instrumentu, użyto do wykonania jeszcze jednej gitary. Niemal identycznej. Gitara ta miała jednak siedmiu właścicieli, ponieważ każdy ginął po pierwszym osiągniętym z jej pomocą sukcesie. – Nawet Ollivander nie był tak przerażający, gdy mówił mi o mojej różdżce. – Za pomocą tamtej gitary dokonano pięknych dzieł, chociaż los muzyków nie jest wymarzony. Mam nadzieję, że można po tobie oczekiwać równie wielkich wzlotów.
- I lżejszych upadków? – A przynajmniej mam taką nadzieję. Aż mi dreszcz przebiegł po plecach. Nie jestem pewny czy polubiłem pana Olliguitarera, a już na pewno nie po tym, co widzę na rachunku. Dobrze, że na wymianie - nawet listownej - u Gringotta sporo zyskałem.
***
Nowiutka gitara elektryczna.
Moja gitara.
Pamiętam, jak Dudley zakładał zespół muzyczny w garażu. Nawet on nie miał takiej pięknej gitary. Tak, to instrument z historią. Teraz znajdę nauczyciela i pokażę, że nie tylko oczy są zwierciadłami duszy, ale i muzyka. Zobaczysz, Syriuszu, stworzę kiedyś piękną balladę, specjalnie dla ciebie. Najpierw jednak posprzątam, tak jak obiecałem ciotce i wujkowi.
Trzeba było najpierw jednak zasłonić okna, Harry.
- Co ty wyprawiasz, chłopcze? – Pani Rumourer. Co za niespodzianka.
- Witam panią sąsiadkę! Właśnie sprzątam.
- Tak, ale…
- To są najnowsze metody sprzątania, zaczerpnięte z Poradnika Nowoczesnego Sprzątacza. To czasopismo dla profesjonalistów, więc możliwe, że czegoś nie zrozumiałem. – I dlatego myję podłogę jeżdżąc okrakiem na mopie. Patrzy na mnie tak jakby miała mnie zjeść, założę się, że zaraz poleci szukać prenumeraty tej gazetki. Szkoda, że nie zobaczę miny tego, kto będzie odbierał od niej zamówienie.
Samochód! I wychodzi z niego moja przyszła żona. Tylko co to za wielkolud obok niej? Niosą mojego pieska. Właściwie to ten osiłek sam go niesie. Jejku, lepiej będę przy nim grzeczny. Jeszcze tylko zerknę jak wyglądam, ale najpierw…
- Przykro mi, ale muszę teraz zająć się dostawą, pani Rumourer.
- Do widzenia Harry. I tak spieszę się do kiosku. – Olśniewający uśmiech, by zapomniała widok mnie, udającego latanie na mopie w poszukiwaniu znicza, i… nareszcie poszła. O! Tam leży moje nowe lusterko.
- Witaj, stary. Może powinieneś dokupić sobie też grzebień? Wyglądasz, koleś, jakbyś to łbem mył tę podłogę.
Czy ty też to słyszysz, Harry?
Obawiam się, że tak.
Właściwie... to ta skorupa jest jakaś ciężka.
- Nie potrząsaj mną, idioto!
- Kim ty jesteś? – Czy ja rozmawiam z pustą skorupą? Może to jakiś urodzinowy numer bliźniaków?
- Żółwiem, koleś.
- Mówisz w wężomowie. – A ja jestem Mministrem Magii.
- Gdy byłem mały, wpadłem w złe towarzystwo.
- Głowa byłaby w porządku, gdyby nie ten długi, rozdwojony jęzor... Nawet po Czarnobylu żółwiom nie rosły dwudziestocentymetrowe… hm, nazwijmy to ogony. Nie masz też łap.
- No dobra, nie jestem zwykłym żółwiem koleś. Bystry jesteś… - Brzmi, jakby zaraz mi miał zdradzić, że jest tajnym agentem. Lepiej z tym skończę, nim powie, żebym uważał, bo ma licencję na zabijanie.
- Nie próbuj ściemniać. Jesteś wężem, który siedzi w żółwiowej skorupie.
- Błagam, nie zdradzaj mnie! Oni mnie znowu zamkną!
- To chyba dobrze, nie?
- A ty byś chciał całe dnie gapić się w telewizor? Wiesz, jak rzadko miałem dostęp do pilota? Proszę! Ratuj mnie.
- Jesteś niebezpieczny.
- Ja? No co ty, koleś. Tylko, gdy ugryzę.
- To mnie pocieszyłeś. – Coś mi się w głowie dziwnie porusza. To chyba sumienie. Wiem, to przez tę świadomość... Co takiego od życia miał ktoś taki, jak on? A jeżeli jego właściciel przypominał Dursley’ów? Nie mogę mu pozwolić cierpieć, ale…
- Oni zmuszali mnie do oglądania Mody Na Sukces! - Teraz to moje sumienie szturcha mózg.
- Dobrze. W szkole jednak nie mogę mieć węża. Nie ma jednak w regulaminie słowa na temat żółwia. Dorobię skorupie nogi, a w Hogwarcie rzucę urok żeby się ruszały. Nie jest ci tam za ciasno?
- Skądże znowu, stary! Jestem giętki, a tu jest cieplusio. Ale coś na ząb by się przydało...
- Zaraz podam, mam surowe piersi z kurczaka. Powiedz mi tylko, jak to się dzieje, że mnie rozumiesz? Nie mówię teraz w wężomowie.
- No wiesz? Jak się ogląda tyle telewizji co ja, to łapie się nowy język. Poza tym mam smykałkę do dialektów. Już jak się wyklułem, załapałem, o co chodzi, gdy tamten kocur do mnie warczał. Gdybym nie załapał, nigdy bym nie poznał innych języków. Można więc powiedzieć, że nauka była wywołana dość silną presją egzystencjalną… - Nareszcie dzwonek! Ten gad się nie zamyka. Może powinienem wysłać go do Tego, Którego Imię Straszy Ludzi, Gdy To Gęba Powinna? Zagadałby go na śmierć. Przepowiednia nie precyzuje gatunku, tylko datę urodzenia. Lepiej nie zwlekać z pytaniem.
- Którego się urodziłeś?
***
Czuję się dziś już emocjonalnie przygotowany do dmuchania balonów.
Jakaś część mnie nie jest pewna, czy takie przygotowanie pozostaje jednak konieczne dla dalszej egzystencjalności. Dziwne pytanie, bo przecież gdy myślimy o przyszłości, należy liczyć się z przyszłymi problemami z przeludnieniem.
Nie o takie balony mi chodzi, Harry. Wyjdź z Internetu i nie wchodź więcej na Te Strony!
Och, przepraszam. Jestem taki roztargniony. Czasem się zastanawiam, jak inni sobie poradzili, przechodząc ten wiek bez rzucania się na każdą blondynkę, jaka stanie im na drodze. Albo... jak ludzie mogli się skupić na czymś innym, jak na przykład eliksiry?
Nie jestem pewny, czy jestem gotowy na lekcje uświadamiającą. Lepiej by takie zajęcia przeprowadziła ze mną jakaś ładna blondyneczka.
Po tym, jak ten osiłek omal mnie nie zabił, uważam że należy mi się trochę rozrywki. Wątpię, by był to - jak twierdził - wypadek, gdy przypadkiem upuścił psa na moją biedną nóżkę. Nie będę jednak płakać. Jestem dzielnym mężczyzną.
Teraz będę dmuchać!
To… dziwnie zabrzmiało, Harry.
Umówmy się, że gdy w pobliżu nie ma ładnej blondynki, nie włączamy hormonów do procesów myślowych. Oczywiście niektórzy mogliby sprzeciwić się, że myślenie i hormony w jednym zdaniu same sobie zaprzeczają, ale to dlatego, że nie pamiętają już sami, jak to jest być szukającym w czasie burzy hormonalnej. Jest to niestety bardzo wyczerpujące zadanie, zajmujące największą ilość czasu. Jak każdy nastolatek, też poświęcam się temu zadaniu. Burza jednak nie ma szans minąć, dopóki nie złapię swojego złotowłosego znicza. Ron mówił kiedyś, że mecz Quidicha trwał raz nawet siedem dni! Przekładając to na lata życia, pozostałbym dziewicą do jego końca…
Wolę zginąć z rąk Voldemorta.
Może on też nie mógł sobie poradzić z burzą hormonalną, stąd tak bardzo nie lubi ludzi. Jeśli jednak śmierciożercy mają mu zastąpić harem, to nie jestem pewien, jak by się poczuł z tą informacją ktoś taki, jak Lucjusz Malfoy. Pewnie zbladłby jeszcze bardziej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Tsunade
Dołączył: 04 Lis 2007
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 21:47, 31 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Tristan naprawdę się cieszę że w końcu doszedł nowy rozdział. Jestem mile zaskoczona bo dostałam ten tekst przed pójściem do bety.
Dziewczyny nie wiem co żeście zrobiły z tekstem ale jest niebo lepszy! Wreszcie słowo Harry nie powtarza się w każdym zdaniu,- a wracając do twórczości.
Musze powiedzieć że kocham ten sposób wypowiedzi i dowcipu. Można się troszkę pogubić, ale wszystko jest warte przeczytania tego. Spaść z krzesła co prawda nie mogłam bo siedziałam na podłodze, tylko to mnie jeszcze tłumaczy.
Podobało mi się i to wcale nie dlatego że mieszkam z tobą pod jednym dachem i mam pewne obawy - przed spokojnym pójściem spać jak skrytykuje. Wcale też nie podlizuje się tobie żebyś wstawiła zmywarkę – choć mile widziane. Błędów jak zwykle nie widziałam(może dlatego że jestem strasznie nieudolna jeśli chodzi o gramatykę czy ortografie języka Polskiego)
Nie wstawię!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
NoName
Administrator
Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: NoWhere
|
Wysłany: Nie 2:08, 03 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Z przyczyn technicznych Forum EL zostaje przeniesione.
[link widoczny dla zalogowanych]
Wszystkie posty zostały już przeniesione, prosimy użytkowników o rejestrowanie się, aby można było przyporządkować posty do użytkownika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|